środa, 9 stycznia 2013

Let's make it clear...


Gdy nalezysz do Nomadow, to tak naprawde nie nalezysz nigdzie. Nie masz nic. Nie posiadasz. Ani miejsca, ani rzeczy, ani ludzi... Jedyne co masz to, to cos we krwi. Ten wirus, jakis blad, ktory moze zakradl sie juz gdzies przy poczeciu. To cos, co wiecznie Cie pcha do przodu. To, co kaze Ci reagowac na kazdy zmienny powiew wiatru, na kazdy zew. To, co budzi niepokoj przy dluzszym spoczynku. Tajemnicza, niewyjasniona skaza, blad genetyczny.Nie wiadomo jak sie go przekazuje. Czy jest zarazliwy i przede wszystkim czy jest uleczalny. Choroba, ktora nie pozwala na bliskie i dlugie relacje z ludzmi. Pokazuje  bezcelowosc nabywania, kupowania, posiadania Ujawnia, bez ilu tak naprawde rzeczy jestesmy w stanie zyc i sobie radzic. Nawet dzis, w 21 wieku, potrzebujemy tak naprawde bardzo niewiele. Co wiecej, okazuje sie jak potrafi nas ograniczyc to co, wg nas sprawia, ze jestesmy szczesliwi, bezpieczni, "na miejscu".
Gen "nomada" ujawnia sie dosc wczesnie. Mozesz go rozpoznac po tym jak dziecko samotnie wyrusza w droge. Pierwsze "ucieczki", dluzsze spacery, o ktorych nie mieliscie pojecia, jakas ciekawosc pt"co jest za tamtym rogiem ulicy?". Jak potrafi doskonale sam soba sie zajac i nigdy sie nie nudzi w swoim towarzystwie. W wieku nastoletnim pojawia sie niepokoj. Zwykle dwa razy do roku. Na wiosne i na jesien. Gdy powietrze i wiatr ma taki specyficzny zapach. Gdy "spirit is crying for leaving"... Gdy stoi sie w oknie i tak strasznie teskni za droga. Czuje sie kazda komorka ciala ten niepokojacy zew. Z reguly sie nie ulega. Zwala na chwilowe kaprysy. Daje sie wciskac w te sztywne ramy, ktore spoleczenstwo od wiekow tak dzielnie i z mozolem, wypracowalo dla kazdego kolejnego pokolenia. Szkola,studia,praca, rodzina. Rozna kolejnosc, skladniki te same. Co sie dzieje z czlowiekiem skazonym genem nomady? Nie potrafi sie dostosowac. Nie moze wyruszyc w droge, nie moze zmienic miejsca wiec zmienia szkoly,prace, mieszkania, ludzi. Coraz szybciej, coraz chaotyczniej. Miota sie i gubi. Czas ucieka, ludzie dookola znajduja swoje miejsce w ramie, a Nomad histerycznie stara sie COS zrobic. Ze soba, swoim zyciem. Slucha innych, niby slucha siebie, wmawia sobie, perswaduje, tlumaczy, stara sie. Tak bardzo sie stara. Tak do bolu. Dlatego tak boli kazda porazka.
W koncu nastepuje poddanie. Ruszenie w Droge. Czesto przez przypadek. I dopiero teraz zaczyna sie bal. Kraje, miasta, ludzie, jak w kalejdoskopie. Coraz mniej rzeczy w walizce,coraz wiecej doswiadczen, coraz mniej pewnosci tego jak to wszystko tak naprawde ma wygladac. Im wiecej wiesz, tym mniej wiesz. Paradoks, ktory staje sie zyciowym dramatem. I ta jedna straszna rzecz : samotnosc. Zawsze samotnosc. Czasem, ktos skuszony wizja awanturniczego zycia dolacza do Wedrowca. Daje sie porwac. Zyja razem. Jest czar, jest urok, jest poczucie "moge wszystko". Ale nagle ujawnia sie brak tego szczegolnego genu. Konczy sie przygoda. Ktos chce stabilizacji, materialnych rzeczy, namacalnego zycia. Przedmiotow, ktore sa Jego, ktore mozna dotknac. Stalego zycia. Co smieszniejsze, zmeczony zyciem Nomad tez za tym teskni. A nie jest mu dane. Zostaje sam, bo nie umie sie dostosowac. Stoi oszolomiony gdzies na kolejnym rozwidleniu. Ze zmasakrowanym sercem, balaganem mysli. Szuka tej najmniej brudnej szmatki, obwiazuje pokiereszowane cialo, robi wdech i rusza dalej, obiecujac sobie, ze to byl ostatni raz, gdy zabral autostopowicza. Az do nastepnego razu...




5 komentarzy:

  1. I LOVE YOU - nic dodać nic ująć. Twój teks jest genialny i najchętniej bym go rozesłała wszystkim moim znajomym, tylko że oni tego nie zrozumieją, oni tego nie czują.
    Nie określam siebie mianem wędrownika ale mam ten gen w sobie, tymczasowo uśpiony, wyciszony. Przeżyłam 7 przeprowadzek, 8 szkół i 3 kraje - i nagle 7 lat ta sama praca, 5 lat to samo mieszkanie i 8 lat ta sama miłość - i jest dobrze! Jak długo jeszcze? - nie wiem. pozostały mi marzenia, długie spacery z psem i weekendowo - urlopowe zdobywanie nowych miejsc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooooo mowisz,ze oswoilas gen ;) zazroszcze. Mialam napisac,ze poniekad zazdroszcze, ale nie...po prostu zazdroszcze :) Na mnie juz tez czas by byl. Coraz blizej do alzheimera i wez wielce szukaj nowych miejsc z alzheimerem... ;)

      Usuń
    2. Nie wiem czy go oswoiłam, może to tylko długa cisza przed burzą. A alzheimer to mój najlepszy przyjaciel, zapominam gdzie już byłam, co widziałam, imiona poznanych w drodze innych nomadów. Mam wrażenie że to było tak dawno...
      Jak o tym myślę to tęsknie za tym wszystkim NOWYM a moje serce zaczyna mocniej bić ...

      Usuń
  2. Och jestem całym sercem z Tobą. Powoli coraz bardziej chciałabym stabilizacji, ale za razem czuję jakiś taki dziwny lęk przed pozostaniem w jednym miejscu na długo, juz nawet nie myśląc o na zawsze..

    OdpowiedzUsuń
  3. J bym chciala gdzies sie zatrzymac.Ale wiem, ze to, jak np.teraz:Holania to na krotko. Na pare miesiecy moze..a co potem?

    OdpowiedzUsuń