sobota, 28 kwietnia 2012

       Dziś jest pogoda absolutna. Nagle nastąpiła całkowita zmiana aury i wykorzystaliśmy to niecnie i do cna. O 10 ruszyliśmy sobie na miacho. Co prawda wzięłam zły obiektyw i przeklinałam go calutkie przedpołudnie, ale trochę zdjęć jednak zostało popełnionych. Głównie foty pt "dla rodziny" czyli wiadomo: nudziarstwa, którym jednak staraliśmy się dodać jakiegokolwiek smaczku. Oslo pełne było dziś ludzi, życia, hałasu, muzyki. Miał miejsce też maraton więc generalnie nagle - nie to samo miasto co zawsze. Dotarliśmy też w najdalsze zakątki portu- tam gdzie przycumowane są łodzie.
 Zazdrość nieziemska mnie nagle ogarnęła. Ludzie sobie śpią na tych swoich krypach/motorówkach/super hiper jachtach. Coś pięknego. Ja się zakochałam w dwóch: starej takie już łajbie, calutkiej drewnianej, której , w sumie nie wiem czemu NIE zrobiliśmy zdjęcia i .. różowej, reklamującej Moods of Norway łódeczce z namalowaną syrenką <3 awwwwwwwwwwwwwww.
   Standardowo wypiliśmy nasza ukochaną kawę i zjedliśmy po muffinie z jagodami - da yum!

   Wbiliśmy też do norweskiego Riffa, gdzie Sebastian popadł w radosne osłupienie, a ja robiłam za tłumacza między Nim, a 3 długowłosymi panami. Generalnie przedpołudnie uważam za wyjątkowo udane pod każdym względem. Mam nadzieje, że każdy lub przynajmniej większość łikendów upłynie mi w takim nastroju. Mam Człowieka, z którym absolutnie wszystko jest interesujące. Nawet siedzenie na ławce z kawą. :)

                                                         Sebastian i Bambi
                                            Tu odkrył, że ma zapalniczke, ale fajek to już nie.
                                                           :)
                                                   Rybny na kutrze.
                                                      Najlepsze muffiny i kawa ever!

                                                Z narażeniem życia i kręgosłupa robiłam foto mewie.
                                                      Dziarski Seb.
                                                           Mniej dziarska ja.
                                               łiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii <3 różowy kuter z syrenką.


                                                 Miało nie być gejowsko...
                                             Następne 3 foty obrazują taniec na rurze w wykonaniu naszej uroczej tancerki                         z Polski.


                                                     Love wszech czasów.
                                                       Zakotwiczony.

                                                                Bambi nr 2

środa, 25 kwietnia 2012

Takie szybkie blabla

    Aktualnie mam przestój w pracy, aż do jutra więc znudzona - planuje. Szkicuje, rysuje, pisze. Mam mnóstwo pomysłów na "robienie mebli" więc szybko muszę je zapisywać, bo naprawdę mam wieeelkieee problemy z pamięcią krótkotrwałą. Szlag mnie trafia, bo oczywiście najlepsze natchnienia spływają na mnie np. w tramwaju  linii 12, gdzieś w okolicy Aker Brygge bądź w autobusie na Lyssaken i naprawdę, ale to naprawdę moja choroba lokomocyjna nie pozwala mi choćby napisać smsa, a co dopiero zapisywać jakieś tam pomysły na karteluszkach. Mogłabym oczywiście na dyktafon to nagrywać, ale dostatecznie czuję się jak idiotka gdy odbieram telefon "na słuchawkach" i wyglądam jakbym mówiła sama do siebie w przestrzeń....
     Przerabiam też swoje tunele, bo stwierdziłam, że kupowanie jakiś super hiper ślicznych, mija się zasadniczo z celem, skoro i tak dalej rozciągam ( myślę, że jeszcze o max. 2 rozmiary). Błogosławię więc lakiery do paznokci, którymi maziam po tunelach :D co prawda, nie jest to proces permanentny, ale zawsze mogę udawać, że tak lubię, bo mogę sobie często zmieniać dizajn uszu ;)
   Aktualnie usiłuję wymyślić jak namalować realistyczną łuskę rybią (zwrot w stronę tematyki malowania mebli) i znów błogosławię te lakiery do pazurów, które mam, bo akurat kolorystyką i "mienieniem się" pasują idealnie. Tak czy siak wszystko, koniec końców jest pokrywane lakierem, czy to matowym czy błyszczącym - 3 warstwy; więc naprawdę wszystko jedno czym namaluję ten czy inny wzór.
Pogodę w Oslo mamy taką se od 2 tygodni. Wczoraj niespodziewanie było ciepło i ładnie, ale znów dziś chmurzyska i wieje. Pogoda górsko-morska , zaiste.
  W weekend jest Konwent tatuażu w Oslo i mamy wszelką nadzieję wybrać się z Wilkiem na niego. Zobaczymy, ale hołpię bardzo intensywnie, iż się uda. Może, akurat kto wie, odnajdę tu kogoś, kto mnie zachwyci i powali, bo nie ukrywam latać z każdą bzdzągwą do PL to jednak trochę problematyczne jest. Oczywiście rękaw nadal kończę u Szerów, a podbrzuszo/brzucho/bok rezerwuję dalej dla Agi ( biedna Aga).
    Mała refleksja o fb - leci już drugi czy 3 chyba tydzień bez fb. Skasowaliśmy konta-oboje. Zero jakiejś "tęsknoty". Nie spodziewałam sie, że pójdzie tak cholernie łatwo! Myślałam, że naprawdę jednak troche uzależniona jestem, a tu proszę, nic, nothing, nada, nul. Żałuję tylko, że zdecydowałam się na to tak późno. Oszczędziłabym sobie wielu, naprawdę wielu stresów, nerwów i przykrości. I teraz to wiem: FB nie pomaga w kontaktach z ludźmi. Nie podtrzymuje przyjaźni, stosunków, znajomości. On je niszczy. How simple is that? Nigdy więcej. Jedyną rzeczą irytującą jest to, że naprawdę dużo firm, ludzi, artystów, wiadomości,których mi akurat trzeba jest dostępnych na fb li i jedynie. TO jest denerwujące, ale jakoś sobie poradzę, myślę.

    Wypadałoby jakieś zdjęcia dać, hm? Cóż ost. nie miałam czasu na latanie z aparatem. Mam nadzieje, że konwent wypali i będę miała co wrzucić, póki co telefoniczne co nieco, obrazujące co tam się dzieje u nas :)
                                            Miłość wilczo-kocia kwitnie.
                                                 A ten Młody Gentleman "pomagał" mi zmieniać pościel w jednym z    
mieszkań.

sobota, 14 kwietnia 2012

Nowy ludz na pokładzie i co z tego wynika.

Minęły prawie 2 tygodnie odkąd Mr Wilk czy jak wolimy Ulv zamieszkał ze mną i Grubalda w Oslo. Kiedy nie jestem w pracy to ciągam Go po mieście. Orientuje się szybciej niż ja więc rokuje mu dobra znajomość miasta, w krótkim czasie :) Mamy już swoją ulubioną kafeję - caffee au lait single shoot z cynamonem i brązowym cukrem, zawsze na wynos. Przyznaję, że ten wpis będzie trochę bardziej osobisty, ale cóż...deal with it.
Fantastycznie jest móc chodzić z Kimś  "oslońskimi"uliczkami, podziwiać kamienice, fasady, wykusze, drzwi i bramy. Naprawdę przemiła odmiana. Pić kawę i słyszeć co chwilę "Jestem taki norweski!" ;)
Grubalda całkowicie i nieodwołalnie została Fanką nr 1 Wilka (mam dowody w postaci zdjęć).
Robi się coraz cieplej więc będziemy zapuszczać się coraz dalej i głębiej w norweskie klimaty, jak np.tramwaje wodne czy liczne muzea, wystawy, festiwale.Za dwa tygodnie odbywa się konwent tatuażu w Oslo więc oczywiście idziemy<foty, foty,foty>

Dowód nr 1.
                                           Wilk, psujący idealne zdjęcie.
                                                  Wilk ratujący swoją reputacje modela.
                                                    Najlepsza kawa ever <3
                                         Takie tam, o z rąsi.
                                                    Absolutny mistrz koszulkowy <3 Ten nadruk wymiata i powala. Disturbia for life.
                                                          Dowód nr 2.
No :)