poniedziałek, 29 października 2012

Komu w drogę, temu kopa w dupę.

Kopa więc mi. A w sumie nam.
Wyruszamy za tydzień ku nowej przygodzie.
Następny przystanek : Holandio/Belgia :)
Upadła syrenka(to będę chyba ja), Wilk i Kicia von Grubalda łapiemy w następnym tygodniu samolot do Amsterdamu. Skąd z fanfarami  (mam nadzieję) udamy się za holendersko-belgijską granicę.
Przenosimy samolotem, już raz zaliczyłam, ale nie zmienia to faktu, że na samą myśl mi się unosi.
Pokarm mi sie unosi, który własnie się trawi, bo to już która? No która? Ktos pamięta? Chyba 22?23? przeprowadzka.
Panie Jezu Chryste na deskorolce!
Idzie też za tym smutna wieść: mieliśmy jechać do tej Belgii przez Poznań, ale z racji tego, że Wilk zaczyna pracę, nówkę sztukę 12 listopada to dupa wielka z napaści na Posen. I naprawdę jest nam przykro, żeby nie było, że nie. Ja już miałam całe kilometrowe wizje tego pobytu.Cieszyłam się jak na urodziny, a tu..o. Nic to może przed wyruszeniem na nastepny przystanek (zapowiada się na wiosnę) uda nam sie zrealizować zacny plan odwiedzin/nawiedzin. Pogoda już ładniejsza może by była...nie wiem. No przykro.

Smutno też, bo naprawdę pokochałam Oslo. Cudowne miasto.Nie wahajcie się przybywać w jakimkolwiek celu, jesli będziecie mieć taką szansę. W razie co służę radą i pomocą.
Ale cóż zrobić. Życie. Nie do końca wiadomo gdzie rzuci. Najwidoczniej to nie był mój przystanek docelowy. Znów.
Dzienniki norweskie pewnie zamienią się w belgijskie, a potem... ;)
Najbiedniejsza jest Grubalda, bo Ona jeszcze nie wie, że przynajmniej jakiś czas będzie musiała dzielic leśną rezydencję z wielkim, białym, głuchym jak pień kocurem.Zapowiada się ciekawie. na razie Kicia mnie jeszcze kocha i łasi się rozkosznie w tej własnie sekundzie.
przepraszam też wszystkich, którzy nie zdążyli nas odwiedzić w Oslo. Raczej nie będzie na to czasu i okazji w Belgii, ale jak wszystko dobrze pójdzie to przy następnym przystanku to już i owszem :)
Póki co mam trochę sortowania i pakowania, kartonowania i rozważania co wrzucić do konteneru na używana odzież (pamiętajcie o tym, widząc szmatolki z ciuchami pt"Norweska odzież używana" :D ), a bez czego żyć nie mogę i pójdzie do walizki.
Postaram się zrobić fotę na lotnisku, żebyście mieli potem pojęcie z czym musieliśmy się mierzyć ;)
Nota bene do kontenerka na używane ciuchy poszły ze 3 różowe tiszerty moje - tak żebyście wiedziały panie ;), m.in ta z kapiącą się tancerką w kieliszku od martini.
Postaram się nie utyć na belgijskim wikcie - zamierzam biegać w ramach spalania ciastek.


A dziś wstaliśmy, a za oknem z 30 cm śniegu. Napadał skubany w nocy. Nadal pada. Mokry z deszczem, topi się, ale ciągle irytuje.
Z racji nie wiem czego, proszę oto moja słit focia z rąsi na blożka. Podziwiajcie moje włosy, bo o to tu chodzi, a nie wyraz twarzy, który przybrałam iście fejsbuczkowy-profilowy. Nie panuję nad tym, Próbowałam 4 różne.

niedziela, 28 października 2012

Wielkie wieści..za jakiś czas.

Na dniach pójdzie njuflasz. Ci, którzy uważnie przeglądają mojego tumblr pewnie już wiedzą lub zaraz wiedzieć będą  A Ci którym ten temat jest obcy, dowiedzą się bardzo na dniach . Zmiany, zmiany. Nowa przygoda, blabla.

Póki co macie moją "hulkową modelkę" ;) Wilk w koszulce z Hulkiem i bardzo matching bokserkach hulkowych.. Nawet w lustrze macie, wielki napis na pośladzie HULK ;) i mnie w gratisie w wydaniu bardzo domowych - fryzura na cebulę i flanelcia. Enjoy póki można, bo Wilk nie wie, że wrzucam jego fote w dezabilu i może zażądać usunięcia ;)


wtorek, 23 października 2012

Trochę o pracy.



Taka to prawda. Ile razy przychodzę do pracy tyle razy słyszę 'I'm sorry, it's such a mess".
Zawsze wtedy odpowiadam, że po to własnie ja tu jestem i maja się nie martwić. Autentyczny wyraz ulgi na ich twarzach jest rozbrajający.
Jeden desperat kiedyś mył podłogę, gdy sprzątałam mu kuchnię :D

Teraz juz absolutnie sama sobie ustawiam prace więc mam o wiele większy komfort w każdy sposób. Generalnie stałam się chyba takim dodatkiem. Dość modnym. Chyba fajnie jest im mieć młodą, wytatuowaną "pokojówkę" czy jakkolwiek nazwać ma profesję :D Dostaje również napiwki, drobne prezenty, podarunki. 
-Moja siostra z pewnością będzie ucieszona 3 markowymi buteleczkami perfum, na które jedna z dziewczyn, której mieszkanie sprzątam, jest uczulona.
-Zostałam tez juz obdarowana piwem własnej roboty - Norwegowie z racji tych nocnych i łikendowych prohibicji pędzą własne chlańsko aż miło :D
- parasolka :D - tak, też dostałam.
-artykuły żywnościowe pt "Wyprowadzam się, jak coś chcesz to bierz, jak nie to wywal"

Jednak to cenię najbardziej to to, że zostaje każdorazowo obdarzona ogromnym zaufaniem. Dostaję klucze, zostaje sama w mieszkaniach pełnych laptopów, ipodów, ipadów, iphonów, porozrzucanych pieniędzy(!),kart kredytowych, biżuterii, bardzo markowych butów i ciuchów, baaardzo, kosmetyków.

Może to głupio zabrzmi, ale z tych wszystkich prac, które wykonywałam w życiu ta sprawia mi najwięcej radości i daje najwięcej satysfakcji. Wszystkie puby, sieciówki ciuchowe, ba!Urząd Skarbowy (tak, pracowałam z US będąc już tak wytatuowaną ) to naprawdę nic. Niekończąca się nuda, użeranie z nieuprzejmymi przeważnie ludźmi, totalny brak szacunku.

A tu w swoim tempie robię to co trzeba, zawieram znajomości, wszyscy chętnie pomagają (chcą dodawać na fb, którego już nie mam), jedna z moich ulubionych "Pań" jest 2 lata młodsza ode mnie policjantką, mieszka z wielkim czarnym psem i zawsze mnie całuje, jak dobra koleżankę na dzień dobry i do widzenia - nie powiem przyjemne. Jak będę już zmieniać pracę, szukać dalej swojej drogi w życiu to naprawdę będzie mi 1wszy raz w żywocie przykro z powodu zostawiania pracy. To ci ludzie w sumie sprawili, że absolutnie pokochałam Oslo i Norwegów. Życzę każdemu takiej bandy szefów ;)

poniedziałek, 22 października 2012

Jak zabiłam odrosta.

Zrobiłam to.
Odrost gigant własnie przeszedł do historii.
Miał wspaniałe życie. Długie nad wyraz. Zazwyczaj odrosty tego typu żyją do dwóch tygodni od chwili, gdy ujrzą światło dzienne. Mój odrost żył 3 miesiące. Znaj łaskę pana, chamie!

Teraz będę paradować po świecie z absurdalnie żółtymi włosami od rozjaśniacza  bo odbarwienie odrostu to jedno, a pokrycie ich tonerem to drugie.
Życie było prostsze gdy po prostu miałam w głębokim poważaniu kondycję moich włosów i farboowaaałaaaaaaam, oj farbowałam na potęgę raz w miesiącu, rytualnie bardzo. Żadnych rozjaśniaczy, nic.
Gdzieś nie pokryła farba? A co tam! Nikt nie zauważy i tak się nie czeszę. (true story)
Mam na głowie 5 różnych odcieni rudego/czerwonego? TAK MIAŁO BYĆ PRZECIEŻ! (nie miało)

Teraz się trzęsę nad każdym włoskiem, każdą końcówką. Nakładam rozjaśniacz na same odrosty na max 10 min. a potem to już tylko toner. Żeby broń Boże nie męczyć włosów taka straszliwą chemią.
Toner znika w okolicach 2 tygodni , a ja z lenistwa wielkiego pt. i tak nikt mnie nie ogląda nigdzie nie wychodzę/Basia jest w Polsce i nie będzie widziała/krzyczała, tkwię sobie w tym spłukanym stanie a la spłowiały lis von rozjechana wiewiórka  obydwa wystawione na deszcz i słońce przez około miesiąc. Łatwa do zobrazowania wizja. Myślałam na początku, że taka jestem fajna, że taki mam super kolor włosów, wszyscy zaczepiają  chwalą . do momentu aż nie zaczęły padać pytania:To blond? Farbujesz się znów na blond? Nie wiedziałam, że lubisz taki jasny kolor włosów!

.............

NIE LUBIĘ.
W ogóle olśniło mnie. Że jeśli chce chodzić odwalona jak stróż w Boże Ciało, włoski, ciuszki, makijaże to  bezwzględnie powinnam się sprowadzić znów do Poznania. Tylko Poznań i mnogość znajomych twarzy na ulicach trzyma  mnie w estetycznych ryzach.
Za granicą - hulaj dusza, piekła nie ma!
Coś w ten deseń:


Opcja nr 3 oczywiście. Pomijając fakt, że nigdy w życiu nie wyglądałam jak obrazek 1 i 2 :D

Naprawdę nie chce mi się starać dla obcych ludzi :D taka jest prawda. Nie obchodzą mnie ani trochę. Ale dygoczę ze stresu, gdy odwiedzam Barbarę, bo wiem, że jak założę:
- czerwona, stara jak świat bluzę od Luki
- dżinsy typu boyfriend, w których wyglądam jak pracownik stacji benzynowej
- bede mieć odrost,
etc.etc. Będę mieć "a bad time". I to jest super! To mnie trzymało w ryzach calutki czas poznański.
Z resztą Basia wie, że ona ma totalne embargo na pewien różowawy sweter ...

Tak czy siak, coś się ruszyło. Nawet dziś poćwiczyłam.Aczkolwiek nie wiem czy zrobiłam to dobrze, bo bolały mnie inne mięśnie niż powinny.... emmmmm.

W gratisie macie oto fote wystawy. Sklep z oporządzeniem do pieczenia/gotowania. Calutka witryna pro halołynowa. Na babeczki, na lód, na ciastka, ciastka, formy, foremki, serwetki, słomki, wszyystkoooo.

poniedziałek, 15 października 2012

Pierwszy śnieg i inne blubry.

Tak więc wczoraj spadł PIERWSZY ŚNIEG. <grobowa mina>
Dokładnie w połowie października. To taki falstart jak usłyszeć Last Christmas we wrześniu.
Bardzo niefajnie. Padało calutką niedzielę. A że temperatura była dodatnia, to tak naprawdę w chwili styczności tego śniegu z ziemią - zaraz się roztapiał ów. Tyle dobrego.
Odebrali mi (ci tajemniczy ONI, odpowiedzialni za śnieg) calutką radochę z 1wszego śniegu, którego oczekuję zawsze jakoś w grudniu, przy mrozach i wieczorach z książką.
Nieładnie Oni, oj nieładnie.
Dziś za to kropi, siąpi i jest zwyczajnie obleśnie. Ja radosnie choruję od piątku. Tyle o ile jeszcze w ten piątek dowlokłam się na 3 prace, ale za to po powrocie umarłam, a w sobotę to już dogorywałam. Dziś raczyłam ubrać sie nawet (piżama a la Dr Alban czeka na wieczór), ale w płucach czy okolicach tak mi rzęzi i wypluwam z siebie jakies kilogramy ektoplazmy. Przepraszam za obrazowe opisy, ale jestem beznadziejnie samotna w tej chwili i musiałam się z kimś tym podzielić.
Wilk jest w pracy od wczesnego ranka i bardzo, ale to bardzo mi Go żal z tego tytułu i z tytułu pogody. A że aktualnie buduje garaż, bo to Wilk Budowniczy to żal mi Go po 3 kroć nawet. Wilk tak się jara tym budowaniem, że obiecał mi wybudowac dom :D Bedę więc posiadaczką domu z drewna, co niekoniecznie mnie raduje, bo to jakoś tak mało mrocznie i gotycko, a taką architekturę mieszkalną i nie tylko lubię, ale może coś uda się tu przeforsować.

Odpisuję sobie więc na mejle (dziekuję wszystkim piszącym, to niesamowita radość dla mnie ), oglądam filmy na tony (w łikend padły obydwie częsci Addamsów), zażywam zapewne mocno nielegalną wg lekarzy, mieszankę leków róznych: znalezionych, wyżebranych, kradzionych i kupionych :D po troche wszystkiego, pijam herbatki z cytrynką i nadal czekam na jakieś pewne wieści.
jak tylko one nadejdą i będą pozytywne to zajmuję się ze wzmożoną aktywnościa bukowaniem, rezerwowaniem, kupowaniem i załatwianiem. A także informowaniem Was poszczególnych co, gdzie, jak i kiedy :) Brzmi całkiem fajnie. Czy można zrobić tak, że w listopadzie będzie jakoś ładniej w PL? No wiecie cos jak wymarzony pazdziernik, ale w listopadzie?Marzy mi sie spacerek. Mogę szwędać się w szaliku-nie ma sprawy. Grubalda w sumie już za tydzien mogłaby wyjeżdząc, bo tak zaczyna się ważność Jej szczepień więc miód.
Wyjazd też byłby dla mnie okazją do ogarnięcia się tak fizycznie. Posmarowania włosów tonerem, umalowania ryja może w końcu i założenia czegos innego niż szare dzinsy i 3 koszulki na zmianę. Taka jestem faszyn.
Czy wspominałam, że oto po 10 latach wyjełam kolca z brwi????
Stało się. Wyjełam. I troche brakuje, ale już naprawdę był na niego czas. A że pierdolnik bolał cholernie przy przekłuwaniu to raczej operacji tej już nie jestem skłonna powtórzyć. Tak też chciałabym te tuneliszcza do 15 pociągnąć i juz mieć św. spokój i móc kupowac wszystkie te ślicznościowe tunele bez obaw, że za chwile juz bedą bezużyteczne, bo znów rozciągne uszy.  Wilkowe wycinanie też już się zagoiło więc myślę, że ruszy z rozciągniem..po raz 3.... biedaczysko.
I nie wiem co dziś zrobic na obiad. Eh.


piątek, 12 października 2012

Umierając na katar.

Musze się tym podzielić.

Jestem makabrycznie przeziębiona, a z racji tego, że Wilk siedzi do wieczora w pracy to ja nawet specjalnie nie mam do kogo ryja otworzyć. Spadło na biedna Grubaldę.
Po obejrzeniu 1 odcinka 4 serii Pamiętników Wampirów ( bo taka własnie jestem lamerska) zrobiło mi się jakoś smutno i umierająco. Zawsze czuję oddech śmierci na ramieniu, gdy jestem przeziębiona. Myśle, że to jakiś męski gen sie odzywa ;)
Tak czy siak spojrzałam na Kicię i spytałam załzawionym, zakatarzonym głosem czy w ogóle by się przejęła gdybym umarła. Dostałam w odpowiedzi kamienne spojrzenie nr 5. Postanowiłam jednak spróbować nabrac Kicię - udając, że umieram na Jej niewzruszonych oczach :D
Powinnam była dostać Oscara za tę scenę. Były jeki, wywracanie oczami i efektowne omdlenie na łózku. Spod przymkniętych powiek obserwowałam niewdzięcznicę. I otóż co się stało?
Wstała, podeszła do mnie i zaczęła się ocierać polikiem o moje martwe kolano. Bardzo się wzruszyłam i postanowiłam zmartwychwstać  żeby nie straszyć więcej biednego kota. Mój kot sie przejłą moja śmiercią. To z pewnością jedno z najmilszych wspomnień jakie będę mieć.

Koniec wpisu.


czwartek, 11 października 2012

Ryba mnie bije. Pewnie za kolor włosów.

Otóż postanowiłam się dziś podzielić dwiema wstydliwymi rzeczami:
1. Zostałam pobita przez rybę. W dodatku taką martwą i mrożoną. W sklepie. Pełno świadków.Wstydu co niemiara. Przywaliła mi całkiem mocno w usta, spadając z półki chłodziarki. Nie wiem kto wpadł na pomysł, że absolutnie wszyscy mają tu minimum 180 cm wzrostu. A Azjaci???!!!! He?????
Ja też żyrafa nie jestem. Moje 168 plus gruba bluza i skórzana kurtka to był dramat przy zdobywaniu tejże ryby. Za kare zostanie dziś zjedzona. Skubana.
2. Mój kolor włosów. W bonusie mój umęczony 2 pochorobowy buziak. Wiem, że na tych zdjęciach wyglądam jak bezdomna spod dworca, zaraz po kąpieli, ale obiecałam te cholerne zdjęcia włosów. To najjaśniejsze co miałam na łepetynie. Efekt nie farbowania (w moim przypadku tonowania) włosów od ponad 2 miesięcy. Widać nawet ten gigantyczny odrost. Nabrałam dystansu do siebie w ciągu tych 2 miesięcy, kiedy wyglądałam jak totalne gówno(tak, było gorzej niż na zdjęciu) więc mogę się bez płaczu i histerii pokazać Wam, tak o.

I pałam nieustającą zawiścią w stosunku do tych wszystkich kobiet o "arabskim" typie urody. Maja oczy jak żyrafy! Takie piękne wachlarze rzęs i wystarczy im kreska i już. Wyglądają jakby ktoś Je namalował, a potem puścił na ulice, między ludzi. Ja po 3 godzinach sterczeń przed lustrem bym nie wyglądała tak dobrze jak te niektóre, pewnie po 10 minutach. Ot, sprawiedliwość społeczna.
No pożaliłam się.


 A tu daję widok "z drzwi". W tle widać już bardzo jesienne drzewa, a na 1wszym planie, nadal kwitnąca róża. Nie wiem jak znosi te przymrozki nocne, bidula.

niedziela, 7 października 2012

...


Dziewczynka, gdy stanie się kobietą, będzie wiedziała, jak poruszać się w świecie. A w szczególności zrozumie, że gdy ją boli, to tak naprawdę nie boli. Gdy jej się chce, to tak naprawdę jej się nie chce, a gdy nie chce, to właśnie chce. Gdy płacze, to histeryzuje i jest niewdzięczna. Gdy się na coś nie zgadza, to jest wredna i cyniczna. Gdy się cieszy, to się wygłupia, albo jest pijana. Gdy chce ładnie wyglądać, to się mizdrzy, a gdy się kimś zainteresuje, to się puszcza. Gdy się wstydzi, to jest głupia, a gdy się nie wstydzi to jest bezwstydna. Gdy się przy czymś upiera, to przesadza, a gdy się nie upiera, to nie wie czego chce. Jak kocha, to jest naiwna, a jak nie kocha, to jest zimna. Gdy ma ochotę na seks, to jest suką, a gdy nie ma ochoty na seks, to też jest suką. Jeśli chce być kimś – to znaczy, że przewróciło się jej w głowie, a jak nie chce być kimś, to jest głupią kurą. Jeśli jest sama, to znaczy, że nikt jej nie chciał, a jeśli jest z kimś, to znaczy, że cwana. Wtedy też będzie wiedzieć, że gdy dostaje furii – to jej się tylko tak zdaje. W każdym razie, może być pewna, że nie ma żadnych prawdziwych powodów do gniewu i powinna udać się po poradę do psychoterapeuty.
Autor: Wojciech Eichelberger

Spacerowawszy

Dziś wybrałam się z rana na samotny spacer. Oczywiście jak zwykle, gdy spaceruje NIE po centrum, to się gubię. Te wszystkie uliczki na wzgórzach - nigdy nie wiesz, która jest ślepa  a która jakimś przesmykiem prowadzi gdzieś tam. Więc szłam, zrobiłam wielka pętlę i do niemal samego końca nie byłam pewna czy nagle nie okaże się, iż wyjdę gdzieś po drugiej stronie lasu.
Tak czy siak. Spacer idealny. Pomógł na ból głowy i smutne/złe myśli  Znalazłam jakiś dziki punkt widokowy, gdzie zabawiłam kilka minut, gdyż chodzenie pod gorę ponad 40 min. bez przerwy nie jest moim namiętnym hobby. Jak widać na fotach, pogoda dopisała i jest już iście jesiennie. Nawet byłam bardzo tematycznie i pod kolor ubrana, ale niestety, po drodze nie było żadnego wielkiego lustra, żebym znanym i lubianym "szotem do lustra" mogła uchwycić mój ałtfit.
Teraz by się aż prosiło o szarlotkę ze śmietanką i kawusię, ale jakoś tak, no nie mam. Wiec będzie "gorąca czekolada", która w żadnym wypadku gorącą czekoladą nie jest, a napojem czekoladowym na ciepło. Brak mi też niedzielnych wypadów po ciacho do cukierni, własnie szczególnie teraz jesienią. Za to od tygodnia wpieprzam jak głupia chrupki serowe więc spodziewajcie się spodziewanego :] - będę balcesonem już wkrótce, jak się nie opamiętam.



 Widok na zatoke i Oslo. To tu dostawałam palpitacji serca z wysiłku.

                          A tak wyglądało wczoraj z rana. Mgła i przedzierające się słońce.

czwartek, 4 października 2012

Kicia u weta :D

Jako, że ja jestem po przeglądzie to dziś i Grubalda była. Znów musze powiedzieć, że tu i weterynarze się bardziej przejmują niż w PL. A troche się u różnych takich nabyłam. Tak czy siak, Grubcia potrzebowała szczepionki, żeby móc dziarsko ze mna po Europie podróżować. Wiemy, że ja tak lubię. Ona mniej. Ale docenia. Docenia, że wlokę Ją za sobą siła i przemocą zawsze i wszędzie.
Tak czy siak dotarłyśmy. Miałyśmy poczekalnie "dla kotów", bo tam spokojniej i bez psów.
Doczekałysmy się młodziutkiej Pani Wet (ost.mam szczęscie do takich pewnie i przed 30stka nawet). Oprócz szczepionki, gruntownie mi Grubaldę przebadała, osłuchała, zmierzyła puls! Okazało się przy okajzi, że Kicia nie ma zęba ani nadwagi. Jak czegoś nie była pewna (Pani wet, nie Kicia) to pobiegła po jakąś koleżankę, żeby na pewno sprawdzic czy mam/nie mam czym się martwić. Kicia równiez nie wygląda na swoje lata więc git. :) Ach, te geny ;)

A, Kicia zrobiła furorę swoim słynnym uchem, a także została "Kiszą". bardzo  egzotycznie to brzmi. troche sie bałam, że posądzą mnie przez to w lecznicy o bycie fanką Keshy.

Tak czy owak, mam zdrową Grubaldę. Bardzo dzielną. Ja równiez byłam dzielna - nie łkałam w trakcie szczepienia, a nawet Ją przytulałam (Kicie, nie Panią Wet).
Byłam tez pewna, że  Grubcia mnie znienawidzi po tej wizycie, ale na moje pytanie, zadane juz w domu, o takie odczucia względem mojej osoby, zostałam polizana po ręce, a teraz kocia zasypia po mej prawicy. Chyba zostałam uniewinniona, ufff.

Zdałam sobie sprawę, że cały mój wpis brzmi jak od zwariowanej kociej damy, która uważa, że cały świat czeka z utęsknieniem i w napięciu na kolejne rewelacje dot. jej kota, ale ja wieeeeeeem, że częśc z was, która poznała Kicie vel Kiszę :P osobiscie, lofcia Ją z całej epy, tak jak i ja :)


wtorek, 2 października 2012

Tatuaż w norweskiej służbie zdrowia

Chciałam jeszcze tak na szybko od siebie dodać, iż tak jak w PL spotykałam sie i słyszałam o mało przyjemnych przypadkach dot. cięzko wytatuowanych osób będących u lekarza czy np.na badaniach, tak tu opowiem szybko o moich norweskich doświadczeniach.
 Po pierwsze ani jedna pielęgniarka nie spojrzała sie krzywo na moje malunki na łapach. Ani nawet pół. Co więcej, Panie te (bliżej im do 40 i 50 niż siksowania) wyrażały szczery i głośny zachwyt moimi tatuażami, co jak wiemy w PL sie raczej nie zdarza.
Po drugie z niejaka ciekawością oczekiwałam na badania krwi. Z tej przyczyny, że na obydwu rekach, zwyczajowe miejsca pobierania krwi mam pozakrywane już. Wiem o przypadku w PL, gdzie pielegniarka odmówiła pobierania krwi, bo:

-to niebezpieczne jak się ma tatuaże, a ona się będzie wbijac igła i "tusz moze sie dostac do żyły" (autentyczne)
- nie ma jak pobrac, bo nie widzi żadnej żyły (pobieranie odbyło się spod kolan - brrrrrrrrrr)
 Oczywiście nie wspominając już o gazylionach komentarzy na temat tego co to się ze sobą nie zrobiło i jak to strasznie wygląda/będzie wyglądać.

Moja Pani Pobierająca okazała się być młodą "Arabką". Nie pytałam o pochodzenie, sugeruję się wyglądem i chusta na głowie. Spodziewałam się więc zaraz na wstepie krzywego spojrzenia i ścierania sie kulturowego. Gdzie tam! Dziewczyna powitała mnie cała usmiechnięta, bez problemu wybrała rekę (te z bardziej zakrytymi żyłami!!) i bez zbędnych ceregieli wbiła się w żyłę, która akurat tak wypadło, szła pod moją czachą (wiecie, te na lewej łapie). Pomijając fakt, iz było to najmniej bolesne pobieranie krwi w moim życiu. Ogłosiłam Pani, iz jest fantastyczna czym ewidentnie Ją ucieszyłam.
Żaden lekarz, żadna pielęgniarka, nikt nie pozwolił sobie na uwagi, spojrzenia, etc.etc. Jestem zachwycona i zadowolona i postanowiłam się tym z Wami podzielić, o :) W Norwegii fajnie się chodzi do lekarza.

Pytanie o randki.

Tak postanowiłam spytać. Odkad skasowałam fb (ile to juz? pół roku ponad!!!) to nie mam czasem jak o co, kogo spytac. Postanowiłam wykorzystać do tego celu to miejsce. Wiem, że czytacie :P Moglibyście sie mi tu udzielić. Obydwie "pełcie".
Zastanawiałam się dziś jak wygląda randkowanie w stałych związkach?
Są te randki czy ich juz nie ma? Czy wyjście na jakiś obiad czy spacer i kawe z lubym to randka czy w sumie nie, bo żeby była randka to musi być wystrojenie się, umówienie wczesniej etc.etc. Zaznaczam, że mieszka się razem w takiej sytuacji.

Ku gwoli informacji dodam, iz czuję się lepiej. Moje wyniki badań (nie miałam blood testów robionych kilka!!lat) sa dobre :O Napawa mnie to zdumieniem. Jak to mawia moja Mama : "Masz więcej szczęscia niż rozumu" (kochany mamut). czyli, że panicznie boję się lekarzy, unikam jak mogę, a jednak jakimś psim swędem jestem zdrowa - zdrowawa. Wiem tylko, że musze zmienić dietę (czyt. zacząć jeść) i zredukować stres. Mój stres zniknie jak..no. Własnie dalej czekamy na wieści. Poczekacie i Wy.
Dodam parę fotek, między innymi tego czym starał się mnie karmić mój Luby :)

          Tu macie slicznościową deskę do longboardu. Jestem głęboko zakochana.
                       tak niektórzy grywają w Diablo.
                                                 Najlepsza lazania świata. Ale tak serio. Nie wyobrazam sobie, żeby ktoś, gdzieś, kiedyś zrobił lepszą.

                   Nasz czarny makaron :D Wyglada ohydnie, wiem :D Ale uwierzcie, naprawdę jest/był smaczny :)
                                       quesadillas w wersji wilczej.
                                   A tu widac, że gram w Simsy 3 Nie z tego świata :D Jestem oczywiście wąpierzem, a Wilk jest eeee wilkołakiem :) Tak wiem, że mam 28 lat. I don't care :)