czwartek, 12 stycznia 2012

dzień po norwesku

Troche ciszą zaleciało, ale brak czasu, brak weny-wybaczcie.
Tak sobie chodze codziennie do pracy, przemierzam miasto o różnych porach, oglądam, czasem słucham.Ale głównie się wgapiam. Pisałam juz o wieczornych zwyczajach Norwegów.Teraz może tych dziennych.

                Niezależnie , o której rano bym nie szła czy to będzie 8.00 czy 11.00 kafejki są pełne. Norwegowie to kawiarze! Większośc ma super łałałiła expresy ciśnieniowe w domu, a Ci co nie mają <bądz nie chce im sie robić> wylegaja tłumnie do kafejek. U nas zwyczajowo można sobie wejśc i usadowić się z tyłkiem od ok 10-11, cóż, tu już na pewno od 8ej rano tego typu przybytki są czynne. Ciemno na ulicach (dzień zaczyna sie ok.9.30.....), ale w witrynach coffeeshopów siedza już ludzie. Czytają gazety, piją kawy z wielkich kubasów, rozmawiają. Co ich skłania do tego o tak dziwnej porze? Nie mam pojęcia, ale bardzo mi sie to podoba. Jestem skłonna założyć, że wychodzą z domu do pracy, nawet te 15 min. wczesniej, żeby zahaczyć o ulubiona kafeję i na luzaku rozpocząć dzień.
 W godzinach południowych nastepuje zmiana warty i przy stolikach zalegają matki z dziećmi(wózki obowiązkowo przed kawiarnią), a także pary mieszane w średnim wieku iiiii.... panowie ok 40-50 w sweterkach, z gazetą, wybitnie się nigdzie NIE spieszący. Się zastanawiam jaką panowie mają prace, że tak w środku dnia mogą sobie wyjśc i siedziec i popijać latte czy inne espresso bez spiny. Może płaca im własnie za zapełnianie okien wystawowych tychże kawiarni? Nie wiem, ale byłaby to wymarzona praca dla mnie. Też ładnie wyglądam w sweterku. I potrafię czytać.
               Rodzice bez problemu zwalniają się z pracy wczesniej byleby tylko podwiezc czy odebrac skądś swoje pociechy. Dziś Marianna (przecudowna, przemiła) została w domu i troche mi właziła pod nogi, tylko dlatego, że wróciła na pare tyg. Jej córka do domu i chciała młodej damie zrobić sniadanie oraz wielkie latte(ekspres cisnienowy welcome to). Mother-daughter time <3 Często też wpadają wcześniej, żeby popracować w domu na spokojnie. Mysle, że potem jak ja już sobie ide do domu, zostawiając ich w czystym, pachnącym przybytku mieszkalnym, gotują jakiś zdrowy obiad po czym grupowo udają się na stoki, póki jest jeszcze dośc jasno. Na te stoki to jeżdżą już w sumie od rana, z pełnym ekwipunkiem. Ostatnio widziałam pania ok. 60-70, dziarsko niosła narty, ubrana w skafander :)
Tak więc przeciętny dzień Norwegów widac jest całkiem przyjemny. Na ulicach nie pędzą, nie biegną, nie pchają się. Wstają w ostatniej chwili na przystanku, zatrzymują się, oglądają, rozmawiają(wiem, koszmar każdego Polaka). Piją kawę J i pędęm wracają do swoich domów/dzieci. Powolutku uczę się od nich tego troche wolniejszego życia, tego jakiegoś niewymuszonego luzu i bezstresowego dnia. Jedyne co jest niezmienne-  rano w Tbanie są jeszcze bardziej nieprzytomni niż ja :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz