Tydzien w Poznaniu byl tak bardzo WOW. Malo spalam, duzo sie dzialo, mnostwo ludzi, nowe knajpki, miejscowki, budynki - Poznan rosnie. Az czlowiek moze zatesknic. Jednak co sie nie zmienia to mimo wszystko mentalnosc ludzka - nadal sie tam czuje jak 1osobowy cyrk na ulicy... no i zycie-zycie. Bylam autentycznie przerazona cenami wszystkiego. A zyj tu czlowieku za 1.500 zeta miesiecznie.
Tak czy siak na tyle na ile moglam (haha) staralam sie zrelaksowac, nie martwic niczym chociaz wlansie ten tydzien i nacieszyc wszystkim. Tak chcialam tez polecic pare miejsc w Poznaniu, ktorych nie znalam, a ktore na bank bede odwiedzac za kazdym jednym razem.
- Manekin - nalesnikarnia na Kwiatowej (tuz przy deptaku) no cos wspanialego! Nalesniory wielkie jak kola mlynskie, na slodko, na ostro, a juz fenomenem jest spaghetti nalesnikowe! Ja osobiscie wsunelam opcje z kurczakiem, kurkami i rukola i moglabym tak codziennie.
- Republika Roz - jak na moje jedna z naprawde nielicznych miejscowek gdzie sniadanie sie dostanie o 8 rano, i to takie hej i ho bardzo fensi bez nadetych cen, za to w cudownym wystroju. Szukac na Placu Kolegiackim i koniecznie brac te grillowane kanapki z kielkami, awokado i kurczakiem!
- Swieta Krowa - burgerownia, tez na Kwiatowej. Bylismy nawet swiadkiem mini pozaru (akurat plonelo zamowienie Wilka) bardzo malownicze to wszystko bylo. Burgery macie z grilla, naprawde soczyste, w swietnej bule (nigdy takiej nie jadlam!) i spoko zapakowane-nic nie cieknie, nie paprze, nie brudzi.
-Sushi 77 na Woznej przy Starym Rynku , to sieciowka, ale naprawde WOW. Zaluje, ze tylko raz zdazylismy tam pobiec przed wyjazdem, ale wrocimy tam bankowo, tym bardziej, ze dostalismy karte Stalego Klienta ;) ze szczodra znizka :)
Poza chodzeniem i jedzeniem (mogloby sie zdawac, ze generalnie tylko to robilismy), nabylismy tez stos ksiazek (sztuk: 9) czym jaram sie niesamowicie i byly to jedne z najpiekniejszych ksiazkowych zakupow jakie mialam. Wilk wyjmowal z moich rak, kazda jedna, ktora mi sie spodobala i ustawial w zgrabny stosik, z ktorym udal sie potem do kasy... czysty, wielki dowod milosci.
A wlasnie! Milosc. Poznan to fajne miasto na Milosc. Wiedzieliscie o tym? Na wieczorne spacery/szwedy, bez celu, siadanie na trawie, w parkach, przy fontannach. Na kawy, randki w knajpach, dlugie rozmowy. Poznajesz czlowieka, ktorego Ci "dano" jeszcze raz i jeszcze raz i ..jeszcze raz.. Otwierasz takie szufladki, o ktorych myslalas, ze albo ich nie ma albo dawno zgubilas do nich klucz. Troche sie balam tego wyjazdu, bo to w sumie mial byc taki troche sprawdzian. Zdany, obroniony. Love kwitnie.
Tak czy owak nabawilam sie, mialam nawet raz!!! kaca, wielka sprawa po prawie 2 latach niepicia at all. Mysle, ze stan taki 0 % jest naprawde super. Jednak ten jeden kac mi przypomnial jakie sa konsekwencje paru godzin ostrzejszej zabawy - caly nastepny zmarnowany dzien.
No coz ja moge, ze to zawsze bylo all about tattoos & hair ;)
Wilk w Manekinie z nalesniorami a la rafaello, a na 1wszym planie moje, o ktorych juz pisalam <3 yum!
Ulubiony spot do larwienia sie w Poznaniu, na sloncu.
Wilkowe rodzenstwo S&S :)
Zdecydowanie jedno z moich ulubionych ;) Jak widac Wilk zaczal w koncu wymarzony rekaw u Marcina vel |Rogala - Jazz tattoo.
Bez foty z Rojkiem w Bazylu to nie liczy sie zaden wyjazd do Poznania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz