poniedziałek, 8 lipca 2013

Zyjemy! Grillujemy.

Long time no see.
Niby nic sie nie dzieje, a jednak cos COS sie dzieje i tak nagle "znajduje siebie" nie piszaca notatek i w ogole jakas taka "omkłą". Brak polskich znakow tez mi utrudnia. AAAA. Marudzenie.
Tak czy siak lato szaleje, wakacje w pelni, wszyscy mamy upaly od Wysp po Pollandie, z "moja" Belgia posrodku. Nie ma co ukrywac: my swoje wakajcony juz mielismy. Tak, ten tydzien  w maju w Pozanniu to byly swego rodzaju wakacje dla nas. Sad but true. Teraz sie przygotowywujemy do wynosin(oby jak najszybszych) z kraju krow, piwa i czekolady. Ciagle sobie roje w glowie, ze bedzie to na jesien. Bo tak jakos dobrze to mi wyglada : Londyn na jesien. Nieco jak z "epoki", wiktoriansko, cmentarnie, parkowo. Z kawa na wynos w rece(wiem, przeokrutnie hipstersko, ale naprawde, naprawdeeee malo rzeczy mnie tak cieszy i relaksuje jak ten smetny szwed po miescie z kubkiem kawy na wynos. Koniec kropka. Na czym to stanelam?a tak, ze ta kawa na wynos, parki, wszelakie odmiany klonow z tymi absolutnie powalajacymi kolorami lisci. Szkoda, ze mamy tylko jendo slowo na jesien i brzmi ono, no coz..jesien. Po ang. uczyli nas w szkole iz jest to "autumn", ale ja o wiele bardziej wole slowko "fall". Az slysze ten szmer  opadajacych lisci. Ale ale zapedzilam sie. Jest ledwie poczatek lipca, a ja  juz poczulam zapach fall'a. Koniec, wroc.

Jak lato to i grille. Tez jednego popelnilismy. A tak w ogole to czas weekendowy zlatuje nam ost. na zakupach, gdyz polowa naszej 4os. rodziny wybiera sie na dniach na swoje wakacyje. Niektorzy wracaja na 3 tyg.na lono ojczyzny, a inni pedza w odwrotnym kierunku do miasta London, a potem kierunek: Szkocja. Zostajemy wiec z Wilkiem i z kotami. Watacha kotow. Mamy tez samochod do dyspozycji, troche likendowych planow, nowy gps i poki co - cudna pogode. Zamierzam pokazac Wam i sobie ;) ze moje zycie potrafi byc "priti kul". Oczekujcie wiec nawalu zdjec (Wilk nabyl nowego smartfona wiec wiecie, wkraczamy z wielkim opoznieniem, ale wkraczamy w instagramy ... ;)   ) Taaak, teraz kiedy juz wszyscy sie wystarczajaco podekscytowalismy, troche zdjec :), a tak o z wilczego domostwa.

                           Czasami kupuje zimowe czapki w czerwcu. Sczegolnie wtedy, gdy zamiast  20 euro kosztuja 4 ;) I byl taki dzien, ze moglam ja zalozyc, byl!
                                             Misiaczeeeeeeek
                                                   Glowna atrakcja grilla.
                                                                 <3
                                            Home made burgery z grilla oraz warzywa, ktore sie okazaly byc totalna porazka.
                                                      Tak plowieja/wyplukuja sie wlosy po pamietnym, totalnym różu.
                                                          Tiburg,
                                                       To Moj Mamut :)
                                                   Mistrz Grilla of kors.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz