czwartek, 3 kwietnia 2014

30 years ago...

                                           ... I was born. And still alive. To juz jakis sukces. Paru moim znajomym ta sztuczka sie nie udala. Ale dość smęcenia. To będzie post o mnie 30-letniej. O czymś o czym mialam koszmary juz od paru lat. Co spedzalo mi sen z powiek, zaklocalo dobra prace żołądka i rozbrajało moj portfel z okazji nowych kremow na zmarchy.
                         The hysteria is real.  Tak mniej wiecej 3 lata temu zaczynalam juz byc przerazona wizja zbliżającej sie magicznej lub nie granicy. Wlasciwie nie wiem co sobie wyobrazalam. Chyba oczekiwalam, ze wraz z wybiciem polnocy Tego Dnia, cala twarz mi obwisnie, boobsy i tylek automatycznie poleca  w dol o 10 cm przynajmniej, polowe wlosow nagle bede miec siwych i ktos zazada ode mnie papierka czy aby na pewno odkladam na emeryture. Od razu mowie, ze nic z tych rzeczy sie nie stalo ( tak gdyby ktos sie zastanawial). Dokladnie w dniu moich urodzin poszlam do nowej pracy i bylam zbyt zajeta uczeniem sie zupelnie nowych rzeczy aby wpadac w histerie z powodu wieku. 
                          Dzis przyjrzalam sie sobie  lustrze - wygladam kropka w   kropke tak samo jak pare miesiecy temu, moze nawet i 1-2 lata temu. Z wyjatkiem tego, ze jestem jednak szczuplejsza ( totalna zmiana stylu życia i nawyków żywieniowych). Nie czuje tych lat na karku w ogole. Jedyne co czuje, jakiekolwiek sazne zmiany to wewnatrz. Ostatnie 3 lata byly dla mnie niesamowicie ciężkie i naprawde trudne psychicznie. Przeszlam przez takie  bagno, naprawde lake of fire, tak mnie przeczołgało, ze jakos sie to musialo odbic na moim, bo ja wiem...hm hm charakterze, psychice.  Lubie o sobie mowic, ze mam czarne i gorzkie serce - zupełnie jak moja kawa. I cos w tym jest. Gdy  bylam slodka nastolatka  to uwierzcie, snulam sie calymi dniami po lasach, nad rzekami czy jeziorami z moimi   przyjaciolkami, mialam super dlugie, naturalne włosy, zero makijażu ( 17 lat!!) za duze tiszerty, mnostwo koralikow i spodnie dzwony. Sluchalam Him, T.Love i Kasi Nosowskiej, zaczytywałam sie w M.Musierowicz i wogole bylam w swoich oczach taka niesłychanie łagodna i mila, subtelna, romantyczna. Tak, tak. Jak sobie dzis pomyślę o tym o az rozrzewnienie mnie chwyta za gardlo. tak lekko, bo przeciez TERAZ jestem 30 letnia ostra jak brzytwa golibrody, facetka ;) Mam czerwone albo różowe włosy, mocno umalowane oczy, tatuaze, chodzę ubrana jak gwiazda rocka ( jak mi sie chce) i nie wyobrażam sobie wrocic do tamtych czasow.
           Wpadl mi wczoraj w oko jakis artykul gdzies cos o 30 latkach. Co sie zmienia w sposobie myslenia osoby 30 letniej. Przejrzalam pobieznie i musze przyznac,ze tak faktycznie zaobserwowalam  u siebie to i owo.
-  Po pierwsze : przestajesz sie przejmować. Nie obchodzi Cie juz w ogole co ktos o Tobie mysli. Czy mysli, jak mysli, po co mysli. Nie interesuje Cie to wcale. Tak jakby nagle wszystkie opinie innych na Twój temat wyparowały. Bardzo oczyszczające uczucie.
- Po drugie weryfikujesz znajomosci. Bardzo ostro. Nadchodzi taka niezwykla swiadomosc tego kim jestes i co chcesz robic i co za tym idzie widzisz komu po drodze z Twoim zyciem, a komu nie. I bez wiekszego zalu jestes w stanie odpuscic jakies znajomosci, jesli czujesz, ze to zupelnie inny level bytu.
- Trzecie i w sumie super chyba istotne dla mnie, niczym Objawienie Zyciowe: W koncu wiesz kim jestes/chcesz byc i co chcesz robic w zyciu. W KONCU!!! Alleluja po 30 latach zycia po 12 latach histerii, miotania sie, rozpaczy, dramatow,  wyborow z musu, a nie z checi, błędów (oh boze tyyyluuu błędów) WIEM. W koncu wiem. Poznalam siebie. Mialam na to pare dobrych lat. Wiem jaka jestem potrafie wziac kartke i skrupulatnie wytknac sobie samej wszystkie wady, ale i zalety. Wiem co sprawi mi radosc, a co tak naprawde na dluzsza mete nie  da mi zadnych korzysci. bardzo wyzwalajace uczucie. To tak jakbym toczyla nascie lat jedna wielka bitwe przeciw swiatu i nagle BUM. Rzucam tym mieczem czy innym miotaczem laserowym i odchodze zostawiajac za soba caly ten unoszacy sie po boju kurz i znoj i pot.
- Zaczelam sie czuc dobrze w mojej wlasnej skorze. Juz nie chce byc Angelina Jolie, Anne Lindfjeld czy Arielka ( miliard innych). Odeszly gdzies te melodramatyczne akty sprzed lustra okraszone lzami i wyciem "dlaczego mam taaaak, a nie mam taaaaak? Czemu 3 kg  za duzoooo????  Nienawidze mojego nosa/ust/brzucha/malego palca u stopy" Co nie zmienia faktu, ze w tym roku wybieram sie do dobrego dermatologa i zażyczę sobie czegos odmładzającego, jakis milych ostrzykiwan witaminowych czy innych takich wynalazkow ;) Zapobiegaj, a nie walcz.

      To nie jest tak, ze wraz z wybiciem polnocy nagle mi sie odmienilo. To nastepowalo powoli, bez jakiejs agresywnej ekspansji. Po prostu teraz mialam powod aby usiasc i pomyslec nad tym. Zweryfikowac to co przeczytalam w artykule.
Wszedzie  sie mowi, ze to taka magiczna granica ta 30 stka. I naprawde cos w tym jest. Juz nie taki podlotek, juz nie tak glupawka, ale tez zaden staroc. Ot Mlody Dorosly. Nie mam zamiaru wciskac sie teraz w kostiumiki, malowac sobie paznokci na eleganckiego "frencza" i uzywac cielistych kolorow do malowania sie. Nie, nie. Ale zmiany, ktore zaszly naprawde uwazam na plus. Wczoraj zaczelam cos mowic o sobie 25letniej, umilklam, zastanowilam sie czy bylo tak fajnie faktycznie jak myslalam ost.5 lat ze bylo i czy chcialabym wrocic i odpowiedz przyszla nagle i blyskawicznie: NEVER!

                Pozdrawiam Was z wysokosci moich 30 lat wiosen . Powiem Wam, ze widok stad jest calkiem  "w pytke" ;)







Jeszcze takie podsumowanko od siebie odam. Z racji tego, ze zawsze w sumie otaczalam sie mlodszymi od siebie ludzmi. tak wyszlo dziwnie. Mlodsi faceci, mlodziutkie kolezanki. W sumie wszyscy zakladali, ze jestem ich rowiesnica. Ja z automatu tez tak przyjmowalam, bo w sumie taka byla prawda. Mentalnie zawsze to 5-10 lat mniej (nie ma z czego byc dumnym), aleeeeee: 

                     
;) No właśnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz