Dziś jest pogoda absolutna. Nagle nastąpiła całkowita zmiana aury i wykorzystaliśmy to niecnie i do cna. O 10 ruszyliśmy sobie na miacho. Co prawda wzięłam zły obiektyw i przeklinałam go calutkie przedpołudnie, ale trochę zdjęć jednak zostało popełnionych. Głównie foty pt "dla rodziny" czyli wiadomo: nudziarstwa, którym jednak staraliśmy się dodać jakiegokolwiek smaczku. Oslo pełne było dziś ludzi, życia, hałasu, muzyki. Miał miejsce też maraton więc generalnie nagle - nie to samo miasto co zawsze. Dotarliśmy też w najdalsze zakątki portu- tam gdzie przycumowane są łodzie.
Zazdrość nieziemska mnie nagle ogarnęła. Ludzie sobie śpią na tych swoich krypach/motorówkach/super hiper jachtach. Coś pięknego. Ja się zakochałam w dwóch: starej takie już łajbie, calutkiej drewnianej, której , w sumie nie wiem czemu NIE zrobiliśmy zdjęcia i .. różowej, reklamującej Moods of Norway łódeczce z namalowaną syrenką <3 awwwwwwwwwwwwwww.
Standardowo wypiliśmy nasza ukochaną kawę i zjedliśmy po muffinie z jagodami - da yum!
Wbiliśmy też do norweskiego Riffa, gdzie Sebastian popadł w radosne osłupienie, a ja robiłam za tłumacza między Nim, a 3 długowłosymi panami. Generalnie przedpołudnie uważam za wyjątkowo udane pod każdym względem. Mam nadzieje, że każdy lub przynajmniej większość łikendów upłynie mi w takim nastroju. Mam Człowieka, z którym absolutnie wszystko jest interesujące. Nawet siedzenie na ławce z kawą. :)
Sebastian i Bambi
Tu odkrył, że ma zapalniczke, ale fajek to już nie.
:)
Rybny na kutrze.
Najlepsze muffiny i kawa ever!
Z narażeniem życia i kręgosłupa robiłam foto mewie.
Dziarski Seb.
Mniej dziarska ja.
łiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii <3 różowy kuter z syrenką.
Miało nie być gejowsko...
Następne 3 foty obrazują taniec na rurze w wykonaniu naszej uroczej tancerki z Polski.
Love wszech czasów.
Zakotwiczony.
Bambi nr 2
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz