sobota, 8 września 2012

bardziej przyziemnie, życiowo, a więc smutno.

Jestem chora więc jakoś nie piszę, nie robię zdjęć, nie doświadczam nowych super hiper uniesień.
Za bardzo nie wiadomo na co jestem chora i chyba po raz 1wszy w życiu przez tak długi czas czuje się aż tak źle. Starość? Te 28 lat?
Wiem, zrobiło się smutno teraz, bo pewnie sobie myślicie, że umieram na norweską odmianę choroby wściekłych łosi. Zaplanowałam już pogrzeb lata temu - nic mnie nie zaskoczy ;) Pamiętajcie tylko wszyscy o Grubaldzie i żeby dostarczyć Ją jakoś do mojej Mamy!! Nie pozwólcie, żeby tu została sama..na miłość boską, bo przysięgam, że będę Was wszystkich razem i z osobna nawiedzać i to w wyjątkowo paskudny sposób (nie na darmo jestem najprawdopodobniej Waszą najbardziej naoglądaną horrorów znajomą), wiem jak uprzykrzyć Wam  noce w razie co. I te pózno jesienne, szare dni też.
Skoro już zakończyliśmy część umieralno - strasząco - grożącą to teraz mogę dalej pomarudzić, że bardzo nadal jestem nostalgiczna. Bardzo tęsknię za domem. Ale tak potwornie. Home sick w całej okazałości i rozciągłości i sama się własnie nad sobą użalam i aż mi oczy zwilgotniały, o.
W moim przypadku bycie "home sick" jest o tyle ciężkie, że od dobrych już paru lat nie mam tego domu i się tułam, co niektórzy z Was dobrze wiedzą.
Już nie dla mnie jesienne powroty do DOMU na gorący sok malinowy z melisą. Taki wiecie jaki powrót : kiedy na dworze wieje, szarga tymi naszymi chustami, szalikami, liście już w większości pospadały, a kaloryfery rozkosznie proszą o położenie na nich stóp w grubaśnych skarpetach. No i książka do tego.
Naprawdę nie doceniałam tego jak piękne miałam dzieciństwo i całe nastoletnie lata. Niewdzięczna ja.
A teraz tylko to mi zostało : ciągłe wałkowanie wspomnień. Tych wszystkich jesieni, książek, wielkich kubków z herbatą, "słodkim" z mamą.
Ostatnio tez bardzo rozpaczałam, że jestem skazana na życie wspomnieniami z lat nastu. Straszne to życie, uwierzcie.
Jestem bardziej pogubiona i smutna niż kiedy miałam te drazliwe 17 lat. W dodatku nie posiadam już wielkiego, butelkowo zielonego pokoju, ze starą szafą i wielkim łóżkiem, w którym mogłabym się zaszyć i siedzieć  i bręczeć i płakać i wszystko.
Ach Dorosłość...dlaczegóż Ty jesteś Dorosłość... taka smętna parafraza.
No przepraszam za ten dzisiejszy wpis. Bardziej przypomina notkę na mój drugi, głęboko skrywany blog, który prowadzę chyba od 10 lat jak nie więcej? Taki gdzie się jest zawsze EMO i zawsze wieje wiatr i jest się nieszczęśliwym i samotnym i nikt Cie nie rozumie. Tak - mam taki.
Tak czy siak umieszczam to tu, ponieważ chciałabym pokazać tym, którzy myslą, że ja zawsze mam fajnie i super, a moje kłopoty to jak z sitcomu są wiec to żadne kłopoty, że też mam gorsze okresy i nawet Norwegia mi nie pomaga.
Nota bene...biorę udział w tegorocznej loterii wizowej. Może jednak to o czym się marzyło całe lata, to to do człowiek powienien dążyć? Nikt od tego nie umrze, tak czy owak, spróbować mogę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz