sobota, 1 września 2012

Jesiennie, nostalgicznie, jedzeniowo.

W taki dzień jak dziś jestem bardzo sentymentalna.
Wie o tym moja Przyjaciółka, bo wysłałam Jej mejla na fali tej nostalgii.
Czułam, że mnie złapie już tak od wczoraj w sumie.
Pogoda - wczesna jesień, piękne niebo, słońce, ale już czuć w powietrzu, że to nie lato.
Taki jakiś nieuchwytny zapach jesieni. Nie wiem na czym to polega. Po prostu jest inaczej i wiesz.
Wyobraziłam sobie jesienny Poznań w gronie Tych Najbliższych. Kawusie, rurki z bitą śmietaną od Liczbańskiego, obiad w Pyra barze, zakupy na placu Wielkopolskim (koniecznie dojrzałe śliwki, takie fioletowo-rubinowe, że az pestka sama odchodzi). Generalnie szwęd taki po Starym Rynku i okolicach.
Zatęskniło mi się.
A to wszystko przez ten specyficzny zapach powietrza.
W glorii na chwale mieliśmy przylecieć do Poz na parę dni, własnie w tym terminie, ale rzeczywistośc nas "dobjaczyła" no i cóż. Zagram w tym tygodniu w loterie Wiking. Jak wygram to przylatujemy i robimy wielki piknik na cytadeli, ok? :)
 A póki co to spędzam ciepły łikend w Oslo, niemiłosiernie się nudząc. Tak wyszło jakoś.
Czekam na niedoczekane i tak sobie, trwam.
I nie ma zdjęć dzis o!
No dobra, moze znajde jedno jakieś takie "z dupy".

 

A tak na marginesie dodam, że nastroiłam się do pichcenia ( O cudzie!!) i postanowiłam zrobić:

               - zupę - krem z pieczarek
              - ciasto o wstrzasającej nazwie: BANOFFEE PIE.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz