piątek, 2 listopada 2012

Smęciur taki na listopad/wyjazd.

Rozpoczęłam juz  mój przedwyjazdowy rytuał.
Bo wyobraźcie sobie, mam taki. Jak juz ktoś sie przeprowadza tyle razy ile ja (23?) to zaczyna mieć takowe. Pojawia mi się w głowie taka myśl, że gdzieś już jadę ostatni raz, że mijam to ostatni raz, że przechodzę tędy ostatni raz. Same ostatnie razy. I jest mi naprawdę przykro jak nigdy.
Gdy opuszczałam np. Wrocław to ziałam taka wściekłością i nienawiścią i zmęczeniem, że miałam już głęboko gdzieś te 'ostatnie razy". Jeszcze się taksówkarzowi dostało(byłam podpita z lekka, noc przed wyjazdem).
Gdy opuszczałam Wawę, byłam tak rozbita psychicznie, że w sumie nie miałam czasu ani sił na rytuały przedwyjazdowe. pamiętam tylko, że kwitłam jak debil z wielkim, wypchanym plecakiem na Dworcu centralnym, w temperaturze minus naście i łzy zamarzały mi na polikach(jak to potem wszystko odtajało w pociągu to był sajgon).
Rytuał mam również, gdy zmieniam tylko mieszkanie, nie miasto lub kraj :]
Gdy wynosiłam się z Mostowej to zrobiłam to naprawdę filmowo. Niemal czułam te kamerę na plecach ;) Rozejrzałam się już po pustym pokoju (dziękuję delegacji kapeli HOPE za pomoc w znoszeniu gratów, znów! :D), pomedytowałam parę sekund nad tymi miesiącami, które tam przeżyłam i zamknęłam podwójne, wysokie drzwi. Dosłownie zamknęłam wtedy drzwi i rozdział życia. Czego nie przeczuwałam w tamtej chwili...
Z Puszczy wyjeżdżałam w deszczu i atmosferze skandalu. Z Poznania po cichu, tak, że niektórzy nawet po paru miesiącach od faktu, nie wiedzieli, że już mnie tam nie ma.
Chryste jak to wszystko brzmi :D
Jakbym była ostatnim antychrystem zostawiającym za sobą zgliszcza i popiół.
Tak czy siak, przewaznie był jakis mały akcent rytualny "po raz ostatni". Nocny spacer uliczkami miasta. Niby wiesz, że jeszcze nie raz odwiedzisz to miejsce, ale to już nie to samo. Kolejne rozdzialiki się zamykają. Możesz wrócić na chwilę, ale wiesz, że to już było napisane i przeczytane. KROPKA.
Żal mi opuszczać Oslo - powtórzę się.
Ale licze na to, że faktycznie to dalsza część jakiejś tam przygody dla mnie. W ten czy inny sposób przybliża mnie do czegoś mojego, a oddala od tego co nigdy moje nie było/być nie miało.

Wczorajsza wieść o śmierci Mitch'a bardzo nas nastroiła melancholijnie. Wilk z racji tego, że był naprawdę zagorzałym słuchaczem SS, a mnie jak zawsze gdy umiera młody człowiek, który tyle znaczył i tyle za soba i po sobie pozostawił. Tak myślę, że trzeba jednak być kurewsko odważnym i brać to życie za dupę i niech nawet wozić się po świecie z walizką i kotem. trudno. Bo naprawdę chujowo by było 5 sekund przed śmiercią, lecąc na łeb na szyję, mając świadomość że to już TO, pomyśleć sobie : "o kurwa mać, chujowo żyłam". Nie wiem czy coś tam jest PO. Nie wiem. Lubię myśleć, że tak. Napawa mnie to otuchą i pozwala sobie "marzyć", że Ci co przeszli na drugą stronę, ci których kochałam, w jakiś sposób nadal mają wgląd w moje życie i kto wie, może mogą trochę mi pomóc. Jest grupka osób, które tam mam, za tą "zasłoną". Miło jest myśleć, że czekają i kiedyś znów się pośmiejemy razem.

Ależ posiałam nastrój. Macie w nagrodę i na rozchmurzenie autorska przeróbke mojego ostatniego zdjęcia :P Wilk stwierdził, że wyglądam jakbym miała brodę więc On cos z tym zrobi.  Myślę, że skoro robię za syrenkę w tym kiosku, to bycie Posejdonem to już jakis prestiz i nobilitacja. Zwrócię uwage na mój złoty trójząb i goldena na szyi. I to mocarne spojrzenie! A "idz falo" powinno zostac zapisane w księdze jakiejś mądrej dla potomnych :D ;)


7 komentarzy:

  1. znam te 'ostatnie razy'. czasem bolą, a czasem przynoszą ulgę.
    zależy czy potem jedziesz w nieznane czy znane miejsce.
    buziam, Paprosze :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)Belgia troche znana z wakacji, nieznana pod względem codzienności. Zobaczymy, ale jakoś czuje ulgę chociaz pomieszaną z żalem. Jestem jednak dobrej mysli :> muah*

      Usuń
  2. otuchą jest dla mnie świadomość,że nie tylko ja się tak tułam z walizką po świecie.. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oooo witaj siostro w niedoli pod wezwaniem sfatygowanej walizki :D Gdzie podróżujesz i gdzie upatrujesz cel swoich wojazy? Chyba, że już masz, szczęśliwa istoto :>

      Usuń
  3. przeprowadzałam się już kilkanaście razy i ani końca, ani celu jak na razie nie widać, jedyne czego jestem pewna to to, że miejsce w którym mieszkam obecnie nie jest moim ostatnim :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, to fakt. jak ja :) Oslo miało byc TYM. A tu niespodzianka. Między Bogiem, a prawdą wszyscy wiemy, że pasuję tylko do Kalafiornii ;) ale co bedzie to zobaczymy :) A gdzie teraz rezydujesz jesli mozna spytac? :>

      Usuń
  4. Obecnie w Londynie. Co prawda to piękne miasto, ale czasem mam do niego mieszane uczucia, nie wiem czy w nim zostanę na długo, a tym bardziej czy na zawsze, na razie planuję pozostać póki nie zwiedzę go w całości lub chociaż w większości. Natomiast dom w którym mieszkam jest na pewno przejściowy, więc w sumie tak trochę jak na wiecznych walizkach :>

    OdpowiedzUsuń