piątek, 16 marca 2012

Dziś byłam jako ta konkwista na dziewiczej ziemi - w mieszkaniu Pana Architekta. Pan Architekt mieszka z żoną i śliczną!! córcią. są na etapie urządzania więc panuje tam rozgardiasz, leżą deski, panele, kafelki, naczynia etc.etc. I dobrze, niech leżą. Fajnie jak ktoś się zastanawia, powoli urządza sobie swoje miejsce, z namysłem i pomysłem, a nie raz raz raz Ikea bądź black/red/white czy inny Bodzio. Pan Architekt zostawiając mnie w mieszkaniu życzył mi powodzenia w ogarnianiu :D czym w sumie do reszty podbił moje serce :)
A tak mniej więcej to wygląda:  




                                                       Zsyp na śmieci w domu <3 i koniec fajtów pt:kto dzis wynosi śmieci.
                                                     Pracownia.




tak jeszcze taki krótki opis z wczoraj. Miałam jechać ogarnąć mieszkanie...3 młodych facetów. Wjeżdżam na 6 piętro, wychodzę z windy..na drzwiach wita mnie tabliczka "3 men and a half" ..poczułam dreszcze grozy, jesli panowie tak hołdują Charliemu Sheenowi to jestem pozamiatana. Uprzedzono mnie, że burdel nieziemski tam panuje. Wchodzę. Otwiera mi koleś z nagim torsem, zaspany, pokrzykujący, że już, że zaraz..blabla. Oprowadza mnie - tłumacząc się, iż mieszkają tu we trójkę z psem (owczarek belgijski - tak, ten co ma dużo sierści...) więc taki tu "nieporządek" ... Na szczęście miesiące mieszkania z Tatą całkowicie mnie uodporniły na wszelkie przejawy nieziemskiego burdlu. Byłam dzielna. Wyjasniłam, że mieszkam z Tatą i czasami nawet 3-4 obcymi facetami. Dostałam dziwne spojrzenie i tekst: "Oh, I get it..." i tak oto zrobiłam z Taty rozwiązłego geja. W całym domu porozkładane były ksiązki/poradniki Barneya o "bro's rules" i takich tam ;), oczywiście xbox, playstation etc.etc. Marzenie młodych mężczyzn :) To co zastałam w łazience i kuchni, pominę wyniosłym milczeniem ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz