Przez absolutny przypadek (za wczesny powrót do domu) zostaliśmy wmanewrowani z bójki, bardzo niechciane zaloty, nachodzenia w pokoju, pijackie śpiewy, zalana krwią podłogę, odważnymi sąsiadami, którzy dzwonią na policję i rzeczoną policję.
Składanie zeznań w stresie, po angielsku, na schodach własnego miejsca zamieszkania, BEZ stanika! w starej koszulce i z rękawami na wierzchu oraz wściekle czerwonymi włosami, powtarzanie "dobremu i złemu glinie"(o taaak, bawili się w to), że Wilk absolutnie nie bił nikogo grabiami przed domem oraz zastanie się w cichej , wewnętrznej histerii - oto moja sobota.
Dodam, że t sobota była jedynym dniem od miesięcy kiedy mieliśmy mieć romantyczny wieczór z Wilkiem z pizzą i filmami i całkiem pustym domem...
Cóż...cóż.
Miałam nie uprawiać głębokiej prywaty i wynurzeń na tym blogu, ale z racji tego, że absolutnie nie mam z kim porozmawiać i płakać , szlochać na ramieniu - uskuteczniam te wyznania tu. Przykro mi. Teraz wkleję obrazek na poprawę humoru. Mojego.
Wkleiłam. Dobranoc.
No dobra, bez przesady, zle trafiliscie. Nie wrzucaj krajan do jednego worka ;)
OdpowiedzUsuńDlatego napisałam, że większość. Bo jednak z tego co widzę sama i z opowieści mojej mamy(ponad 3 lata za granica) a także Cioci (ponad 20 lat) to smutna rzeczywistość. A większość z tej mniejszości, tych naprawdę w porządku ludzi, zwyczajnie się nie przyznaje skąd jest. Co sama doskonale zaczęłam rozumieć. eh.
OdpowiedzUsuń