Z racji zakończenia prac budowlanych, zrobiliśmy sobie dziś grilla. Tak na obiad. Była to inauguracja grilla, który dostałam za free od Andrijeja (Pan Bułgar mieszkający z drugiej strony domu). Raczyłam też znaleźć aparat fot. Rodziciela, zmienić obiektyw i voila!
Rude, wytatuowane, a grilluje.
Rocznicowe kotwice :)Bardzo szatańsko.
Najlepszy, totalnie oszałamiający cyderek gruszkowy. Trochę ich tu próbowałam i tylko ten smakuje jak płynne gruszki <3 i pachnie!
Tak, palacz. Wiem.
<3
Bardzo wdzięczny model. Potem mam kłopot z selekcją fot na bloga ;)
Niechlujstwo lakierowo-wakacyjne trwa.
Zdjęcie "na dresa". Tak wygrażamy z ganku wszystkim eee..yyyy.. WSZYSTKIM!.
Milią lowe.
Zazdroszcze ganku i miejsca na grilla :) Jedzenie "na werandzie" nalezy do mojego ulubionego sposobu spozywania posilkow :P
OdpowiedzUsuń