wtorek, 2 października 2012

Tatuaż w norweskiej służbie zdrowia

Chciałam jeszcze tak na szybko od siebie dodać, iż tak jak w PL spotykałam sie i słyszałam o mało przyjemnych przypadkach dot. cięzko wytatuowanych osób będących u lekarza czy np.na badaniach, tak tu opowiem szybko o moich norweskich doświadczeniach.
 Po pierwsze ani jedna pielęgniarka nie spojrzała sie krzywo na moje malunki na łapach. Ani nawet pół. Co więcej, Panie te (bliżej im do 40 i 50 niż siksowania) wyrażały szczery i głośny zachwyt moimi tatuażami, co jak wiemy w PL sie raczej nie zdarza.
Po drugie z niejaka ciekawością oczekiwałam na badania krwi. Z tej przyczyny, że na obydwu rekach, zwyczajowe miejsca pobierania krwi mam pozakrywane już. Wiem o przypadku w PL, gdzie pielegniarka odmówiła pobierania krwi, bo:

-to niebezpieczne jak się ma tatuaże, a ona się będzie wbijac igła i "tusz moze sie dostac do żyły" (autentyczne)
- nie ma jak pobrac, bo nie widzi żadnej żyły (pobieranie odbyło się spod kolan - brrrrrrrrrr)
 Oczywiście nie wspominając już o gazylionach komentarzy na temat tego co to się ze sobą nie zrobiło i jak to strasznie wygląda/będzie wyglądać.

Moja Pani Pobierająca okazała się być młodą "Arabką". Nie pytałam o pochodzenie, sugeruję się wyglądem i chusta na głowie. Spodziewałam się więc zaraz na wstepie krzywego spojrzenia i ścierania sie kulturowego. Gdzie tam! Dziewczyna powitała mnie cała usmiechnięta, bez problemu wybrała rekę (te z bardziej zakrytymi żyłami!!) i bez zbędnych ceregieli wbiła się w żyłę, która akurat tak wypadło, szła pod moją czachą (wiecie, te na lewej łapie). Pomijając fakt, iz było to najmniej bolesne pobieranie krwi w moim życiu. Ogłosiłam Pani, iz jest fantastyczna czym ewidentnie Ją ucieszyłam.
Żaden lekarz, żadna pielęgniarka, nikt nie pozwolił sobie na uwagi, spojrzenia, etc.etc. Jestem zachwycona i zadowolona i postanowiłam się tym z Wami podzielić, o :) W Norwegii fajnie się chodzi do lekarza.

2 komentarze:

  1. Hm, aż muszę skomentować. Mój ojczym (Norweg) miał jakieś 2 miesiące temu pobieraną krew. W końcu moja Matula pokazała pielęgniarce, gdzie wbić igłę, żeby nie bolało, po 3 czy 4 nieudanych próbach... Więc gratuluję szczęścia do Helsevesen i oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli znów więcej szczescia niz rozumu :D

    OdpowiedzUsuń