środa, 9 maja 2012

Mada Boska od Tatuaży - C'est moi.

Nudy dzień 3.
Jutro już idę do pracy. Na szczęście, bo jestem bliska obłędu z tego siedzenia z kotem w domu. Co z tego, że wysprzątałam sypialnie Taty czy porobiłam pranie? Nienawidzę tak z dupy tkwić w domu. Bez sensu zupełnie.
Uskuteczniam zatem rajd po blogach DIY, kulinarnych (odkryłam w sobie chęć do pieczenia - gotowanie nadal mnie odrzuca) Z tychże nudów dziś nawet się umalowałam. Jak to zwykle bywa, makijaż zrobiłam sobie absolutnie przepiękny ( w mojej opinii), bo.... nie muszę nigdzie wychodzić :] Gdybym własnie szła na imprezę roku czy na randkę z moim przyszył mężem, zapewne jedno oko wyglądałoby jak u Kleopatry, a drugie jak od batmanowego Jockera. Od 3 dni łażę w tych samych ciuchach (nawet zrobiłam zdjęcie, żebyście mogli zobaczyć, taka jestem) i bezwstydnie nie zakładam stanika. Niech chociaż jedną torturę mniej będzie. Z okazji totalnego nic-nie-mam-do-roboty  bawiłam sie kamerką w laptopie, co zaowocowało toną zdjęć a la Bozia. Lubię siebie w wersji Na Bozię. Już jak byłam mała, przywdziewałam szale i firanki na łeb i udawałam Bozię. Babcia myślała, że Pannę Młodą...cóż.... Jako, że jestem Mada Boska od Tatuaży czuję pełne prawo do pozowania na niegrzeczną, nieco zdeprawowaną Bozię. Liczę po cichu, że kiedyś dane mi będzie zrobić taką sesję foto z prawdziwego zdarzenia czym zapewne przyprawie o zawał serca własnego, bardzo bogobojnego na stare lata, Ojca.
Z norweskich wieści...cóż, jako, że brak kasy to siedzę na dupie. Po wypłacie/wypłatach zamierzamy udać się na niezbędne zakupy, co zaowocuje zapewne nowym zdjęciami, opowieściami etc.etc.
Póki co pogrążam się w marzeniach o tym jak już z Wilkiem mamy(wynajmujemy) swoje, urocze mieszkanie, gdzieś przy porcie i przylatują do nas znajomi z Polski i ja ich uraczam domowymi ciastkami, które tym razem mi wyszły i wszyscy jesteśmy szczęśliwi.
Planuję też sierpniowy wyjazd do mamy i siostry - Belgia (oh, czekolado najlepsza na świecie i tony napoleonek <3 ), których to już nie widziałam rok... Mamy i siostry, nie napoleonek. Napoleonkę ostatnio widziałam w grudniu. Średnia była. Jak każda, którą konfrontuję z belgijskimi. Powiedzmy, że to tak jakby postawić na ringu Muhammad'a Ali i Najmana :] Przy czym belgijskie napoleonki to Muhammad oczywiście.
Poza tym przymierzam się już całkiem poważnie do zmiany koloru włosów. Na niebiesko bądź fioletowo. W sumie to obydwa, tylko nie wiem, który wjedzie pierwszy.
Własnie widzę, że samoczynnie czcionka mi się zmienia co chwilę..skandal.
Póki co, zdjęcia. :) wyjątkowo bez portu ;)
                                                    Burdel w tle, a rękawy niedokończone, co jest zupełnym skandalem.
                                            Mój ałtfit od dni trzech. Koszulkę kupiłam przez przypadek, zapominając ją odwiesić i dając pani wszystkie rzeczy razem. O czym przekonałam się w domu.
                                              Czasem jestem Bozią we własnym domu.
                                                Bozia Szczodra -daje co ma czyli nic.
                                            Grubalda w trakcie sjesty, Ten oto mój palec ją przytrzymuje. Parę sekund po zrobieniu zdjęć, sturlała się z łóżka.
                                                Moja <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz