środa, 13 czerwca 2012

Jak zostałam amerykanką, prawie kupiłam mustanga i śpię w nowym łóżku.

Jeśliby się ktoś zastanawiał jak wygląda moje życie, dzień taki ot codzienny/zwykły to proszę:

- pobudka (zwykle ok.6-7)
- praca 8-16 (bardzo rożnie w sumie to bywa, bo czasem pracuje 5 h a czasem i wracam po 10)
- szybkie ogarnięcie pokoju
- tygrysim niemal skokiem rzucam się na orbitreka na kilkanaście minut (taka jestem pro)
-wanna
- czas wolny czyli: komp/książka(czasem książka w wannie)/film/jakiś lepszy obiad z Wilkiem.
-nyny
Tak oto wygląda mniej więcej od poniedziałku do piątku. Jeśli Wilk ma wolne i jest ładna pogoda to zdarza się, że po pracy wlokę dupsko dalej w miasto, tak o, dla samej radości wleczenia się po Oslo. Słusznie zauważyliście - nie ma pór jedzeniowych. Jem kiedy mogę, przeważnie w biegu.(wiem, wiem, bardzo niezdrowo, ale za to jak już jem to nawet tak pro - zdrowaśnie)
W łikendy to juz inna śpiewka. Po łikendach zawsze jest wpis na blogu i foty więc w sumie wiecie jak wyglądaja moje norweskie łikendy :)

Teraz z innej beki. Zakupiłam łóżko. Nawet łoże. Takie małżowe. Chwaliłam się już? Zdjęcie na szybko zrobiłam, tam w dole będzie. Planuję przemalować ramę jakoś..albo spatynowana zieleń albo może fiolecik...? A może ktoś ma jakiś interesujący pomysł? Wyro zakupiłam na finn.no to takie coś jak allegro tylko, że skandynawskie i nie ukrywam fajniejsze, bo jest opcja "oddam za darmo" i naprawdę zabawne rzeczy ludzie oddają w gratisie, a za jakieś tam małe kwoty sprzedają też cudeńka. Moje wyrko kupiłam od wytatuowanego bębniarza :D Swój do swego ciągnie, widać. Odebrałam je po licznych kłopotach z dojazdem od mamy owego perkusisty, która na dzień dobry spytała się czy jestem  Brytyjką czy amerykanką. Urosłam we własnych oczach. I nie, nie dlatego tak spytała, bo jestem monstrualnie gruba :P Wiemy, iż chodziło o mój angielski i już. Wilk sie upiera, że to dlatego, iż ON miał na sobie koszulkę z flagą hamerykańską (zdjęcie koszulki też niżej, a jak!), ale nie wierzcie mu.
W drodze powrotnej  zajechaliśmy na podwórko pośrodku niczego i stały tam te oto cuda(zdjęcia niżej). Każdy się spuszczał nad innym i każdy odjeżdżał ze łzami w oczach. Wilk subtelnie przypominał mi, iż zbliżają się Jego urodziny, pieszcząc jednocześnie maskę czarnego Mustanga. Mój Tata umarł przy wyblakłym niebieskim starutkim Volvo, a ja... cóż...Na pewno widzicie tę lazurową piękność. W czym innym może jeździć syrenka??? eh... Teraz TYLKO wygrywam w totka (tak, tu też mają) i już.

Czy wspominałam tez, że stworzyłam sushi-potwora? Otóż stworzyłam. Znów byliśmy. W Oslo jest od groma i ciut ciut knajpek s sushi (mamy poważne plany, sprawdzić wszystkie) i Wilk wpadł w amok. Podejrzewam, że za każdym razem czegoś dodają do tej ryby lub ryżu, bo naprawdę Go nosi na samo słowo "sushi".
Dodałam też szybkie foto moich nowych włosów. Czyli jak utleniłam znów odrosty i nie wiem co w sumie dalej. Niebieskie? Fioletowe? Rude? Zostawić jak jest? eh....
 W sobotę idziemy do Blitz na siakiś koncert. Eye for eye bodajże. Bardzo taki polski akcent, a Wilk jest ciekawy jak tu wyglądają takie imprezy więc idziemy. Jeszcze nie podjęłam decyzji czy będę się udzielać po polskiemu czy zamilknę tajemniczo lub li i jedynie in English. Wiem jak to okropnie/okrutnie brzmi, ale równie okropne i okrutne są tu jednostki rodakowe, które spotykamy więc naprawdę...wstyd się przyznawać w Oslo skąd pochodzimy...sad but true.
Z mniej fajnych wieści to Grubalda przeżyła atak bądź jakiś dość poważny wypadek, ale rekonwalescencja trwa. Wszystko jest owiane tajemnica, bo Kicia milczy jak mogiła i to gotycka i za Chiny Ludowe nie chce wyjawić co się stało. Ale najważniejsze, że jest tu, leży obok i mruka.
                                         to TA koszulka. Nota bene JA ją wypatrzyłam, aż z ulicy przypadkiem 8)
                                   Wilk na łyso. Wygląda tu jak wielka dzidzia, ale wiecie TE ślepia... i sushi :D
                                                         Om nom nom nom
                                                  Tatowe
                                             Jaranie się.
                                                        <3
                                                       mrrr
                                              Moje bejbi <3 I ten kolor.
                                                 To tam po prawej stronie ławki, w wodzie, ten punkt to meduza :D i puszczała bąbelki <3
                                        Nasze nowe łoże czyli jak to określił Wilk "pokój nastolatki" :]
                                                       Moje włosy w różnych tonacjach kolorystycznych, z czego żadnej nie idzie nazwać :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz