Musze się pochwalić,że dziś zdecydowanie miałam dobry dzień.
Co prawda, wstałam po 6ej rano, wróciłam po 18ej wieczorem, zmęczona jak sto diabłów, ręce i nogi to mi odpadają, ale jak to sobie stwierdziłam, idąc w stronę domu z wielką siatką zakupów jedzeniowych - lubię to. Mam wypełniony szczelnie dzień pracą, potem ćwiczenia, potem ewent.jakiś bardzo późny obiad/kolacja a z Wilkiem. Czasem film i nyny. Ale naprawdę to lubię. Lubię to, że jestem zmęczona. Ta głupia praca daje mi mnóstwo satysfakcji w tym sensie, że faktycznie czuje, że pracowałam i to ciężko. I że zasłużyłam na łikend.
Tak czy siak miałam dziś przyjemność o 8 rano wbić w progi Pana Muzyka. I to nie tego Pana Muzyka od Idola (chwaliłam się, że pracuje dla Pana Norweskiego Idola Kompozytora?). Ten Pan Muzyk to Młody Pan Muzyk. Otworzył mi radośnie drzwi, ukłonił się i przedstawił (Ole). Jak wygląda? Powiedzmy, że możemy Go wsadzić w jakąś brytyjską rockową kapelę w stylu The Killers i inne takie i będzie idealnym bożyszczem dla panienek. Tak, tak - jest mega przystojny i baaardzo czarujący. Przedstawiłam się również ( dla ułatwienia sprawy i żeby nie brzmieć jak rosyjska prostytutka- Lena bądź biblijna- Magdalena, mówię krótko - Maggie bądź Maddy) Ole wyraził radosne zdziwienie, że mówię po angielsku (znów...), zaproponował mi kawę <awww> potem postanowił, że włączy mi muzykę, bo jak stwierdził wyglądam na rockową dziewczynę :D :D. Włączył mi koncert nomen omen The killers na dvd . Po chwili znów wleciał do kuchni, taki jakiś widać zafrasowany. I bardzo uroczo zakłopotany oznajmia, że nie jest przyzwyczajony do tego, że "Pani od sprzątania" mówi tak dobrze po ang. i że faktycznie może sobie z nią porozmawiać :D I teraz wielkie BUM. Stanął na baczność, niemal strzelił obcasami i mówi, że napisze do mojej szefowej, że "You are the nicest thing in the morning" :D :D :D ta-daaah. Juz tam nie czepiajmy się tego "thing". Zrobiło mi się miło i postanowiłam bardzo czarująco się roześmiać, bo uświadomiłam sobie, że On mi takie miłe rzeczy mówi, a ja tu stoję w moim wielkim zielonym tiszercie reklamującym bar ze stripteasem i myjnię samochodową bikini w USA .... Cóż. Tak czy siak Ole wrócił jeszcze z klatki schodowej wymachując swoją wizytówką i ulotką swojej kapeli (tak, tak Miłe Panie - ma zespół, zaraz będę słuchać)
Bardzo się przyłożyłam do sprzątania, tak super hiper ach ach i mam nadzieję, że doceni swoją "jak nową" kawalerską łazienkę :) Wrzucam parę fotek tak o, gitar i manekinów :D a także super hiper lampy.
Robiłam też takie jakieś mieszkanie, które sprawiło, że pomyślałam: "Nie wiem czym się zajmujecie (Właściciele), ale chce robić dokładnie to samo i tak mieszkać". Bajka. Po prostu bajka. Te ichnie mieszkania w kamienicach w ogóle tu takie są, że chce sie płakać ile razy człowiek pomyśli "to NIE moje"
Ta lampa <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz